(zdjęcia pochodzi z tego bloga http://beejang.livejournal.com/, gdzie również znajdziecie schemat- tutorial zdjęciowy, wyjątkowo dobry)
A oto co mnie wyszło, przyznam że było to wręcz zrządzenie losu, że miałam wszystkie potrzebne koraliki, co przecież zwykle albo odwleka wykonanie czegoś, albo wręcz odrzuca dany projekt.
Do wykonania tej pracy polecam koraliki Super Duo, bo mają równiejszy kształt niż twins. Przygotujcie sobie też metalowe małe szczypce, płaskie, bowiem czasem trzeba nimi pociągnąć za igłę, gdy utknie w ciaśniejszym miejscu.
Stopień trudności wzoru oceniam na średnio zaawansowany, czyli niekoniecznie jest to wzór na sam początek koralikowania, chwilami przydaje się doświadczenie nabyte przy wcześniejszych pracach.
No, a teraz pochwalę się tym, co mi udało się upleść na podstawie tego wzoru. Odrobinę improwizowałam, bo nie miałam rivoli 12 mm a 8 mm, więc musiałam ciut zmienić umocowanie rivoli.
(z tyłu)
(jakiś paproszek mi si przyczepił do wisiorka, to nie jest wystająca żyłka, ale dopiero teraz na fotce to widzę, czasem to są bardzo duże zbliżenia i na żywo tego nie widać)
No i skromnością dziś nie grzeszę... bo jestem swoim dziełem absolutnie urzeczona!
W ramach urlopu zrobiłam sobie wycieczkę po Warszawie, czyli to czego codziennie nie robię, bo mieszkam i pracuję na obrzeżach.
We wtorki Muzeum Narodowe ma wstęp wolny z czego nie mogłam nie skorzystać! Mam ulubione galerie na pierwszym piętrze i po raz pierwszy spędziłam tam tyle czasu ile chciałam. Przyglądałam się obrazom z bliska, zwracałam uwagę na szczegóły, na pociągnięcia pędzla, na połączenia barw, robiło to na mnie duże wrażenie, tym bardziej że nikt mi w tym nie przeszkadzał (wieczne wołanie "mamo popatrz" może w muzeum zmęczyć). Potem z przyjemnością wypiłam ogromną filiżankę herbaty w Tratorii, pooglądałam sklepy na Marszałkowskiej aż spacerkiem doszłam przed Teatr Polonia, gdzie doznałam olśnienia, że przecież mogę kupić bilety do teatru (jak szaleć to szaleć!), szczególnie, że sztuka i obsada jak wymarzone dla mnie..."Seks dla opornych" z Dorotą Kolak i Mirosławem Baką. Z biletami i głową pełną marzeń, nogi zaniosły mnie na ul. Rakowiecką do kościoła jezuitów, to absolutnie niesamowite dla mnie miejsce, zawsze wychodzę stamtąd wzruszona.
Później, nie byłabym sobą, gdybym nie odwiedziła Onyks, czyli stacjonarny sklep z koralikami na ul Czardasza, zaopatrując głównie córkę w sznurki, bo zaraziłam ją makramą.
Przejechałam Ursus, Ochotę, Śródmieście, Mokotów, Służewiec, Centrum poruszając się autobusem, tramwajem, metrem, pociągiem i sporo na piechotę... wieczorem nie mogłam już poruszać nogami...ale miałam cudowne uczucie dobrze przeżytego dnia!
Piękny!!!! Może się kiedyś porwę na zrobienie tego cudeńka...już widzę go w odcieniach szarości z fioletem ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tytułem posta. Sama dopiero coś tam próbuję w koralikach robic a to tylko dodatkowo ale jak widze takie małe cudeńka to moje ręce stają się niespokojne. Dużo osób ostatnio ozdabia rivoli a ja może też spróbuję jak nadarzy się taka okazja. Gratuluję dzieła. Jest piękniste!!!
OdpowiedzUsuńPiękny taki delikatny:)
OdpowiedzUsuń