Bransoletki na drucie pamięciowym zdobyły moje serce, bo są proste, bardzo łatwe do wykonania i trwałe, przez to realizują cudownie moją potrzebę cieszenia oczu koralikami w ulubionych kolorach każdego dnia:)
Niestety nie udało się oddać prawdziwego uroku tych bransoletek, nie widac po nich cudownego mienienia się toho i fire polish.
Zdjęć na ręce nie ma, bo zmierzch zapadł....sorry.
Myślę, że od święta też można je nosić, mi się podoba ta ostatnia;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobny gust, bo ta ostatnia też jest moją ulubioną...
UsuńMoże i tego nie widać, ale łatwo można sobie wyobrazić:)
OdpowiedzUsuńUroku mają sporo!
UsuńZgadzam się z Natalią. A podczas ciężkiego dnia można sobie je pogłaskać i zawsze jakoś tak milej się robi
OdpowiedzUsuńO i o to w całym tym rękodziele chodzi! Brawa dla tej Pani za piękne ujęcie sprawy w słowa!
UsuńPo tych wszystkich sznurach szydełkowych, to byłaby miła odskocznia ;)
OdpowiedzUsuńSznury są dla mnie za trudne, więc chcąc nie chcąc wybieram prostotę....
UsuńJak zawsze przepiękne. Ta pierwsza najbardziej mi się spodobała, ale i tak wszyskie są cudowne <3
OdpowiedzUsuńSą cudowne :)
OdpowiedzUsuńdoskonale rozumiem za co je lubisz
OdpowiedzUsuń