Drogi Gościu, jest mi bardzo miło, że do mnie zaglądasz, uszczęśliwisz mnie jeszcze bardziej, jeśli pod postacią komentarza wyrazisz swoją opinię o tym, co tu zobaczyłeś:)

Bardzo serdecznie witam nowych Obserwatorów oraz pięknie dziękuję za miłe komentarze;-)

poniedziałek, 18 lipca 2016

Niedyskretne pytanie - Ile macie własnej biżuterii?

Ostatnio na FB w grupie koralikowej rozwinęła się dyskusja na temat biżuterii. Koleżanki - rękodzielniczki przyznawały, że w sumie same dla siebie nie mają wiele biżuterii, bo albo ją szybko  sprzedają, albo rozdają znajomym jako prezenty, albo.... (wstaw właściwe). Wychodzi na to, że trochę jest tak, jak w powiedzeniu : "szewc bez butów chodzi".
Zastanawiałam się jak to jest ze mną. Hmmm, wprawdzie mam sporo swoich prac w domu (bo robię głównie drobną biżuterię) to jak gdzieś wychodzę z domu to w głowie słyszę niezłomnie "nie mam co na siebie włożyć"... I mimo wszystko nie chodzi o ubrania tylko o dopełnienie biżuterią stroju. Zrewidowałam swoje zasoby i  wychodzi na to, że mam do 20 par kolczyków, ze 4 pierścionki koralikowe, ze 30 wisiorków, dwa naszyjniki - z tych które noszę, oraz kilkanaście bransoletek, trochę prac koleżanek - z wymianki. Niby niemało, jak przychodzi co do czego, to zawsze czegoś mi brakuje...
Wynika to głównie z tego, że realizując jakiś pomysł/wzór, chcę się albo czegoś nauczyć, albo skupiam się na dobraniu odpowiednio kolorów. Efekty możecie tu podziwiać, ale nie zastanawiam się już do czego mogę to założyć, albo do jakiej okazji to pasuje.
Powiedzmy, że coś jest ładne samo w sobie, ale mimo że jest w moim guście to stworzenie kompletnej całości z ubraniem to już sztuka.
Czasem mści się jeszcze na mnie to, że nie zawsze robię komplety biżuterii. Koralikowa biżuteria jest bardzo błyszcząca, szczególnie jeśli mówimy o rivoli, więc bałam się  że czasem tego błysku będzie za dużo. A wychodzi na to, że czasem brakuje jakiegoś elementu dopasowanego do reszty.
Nie robię kompletów często z powodu braku koralików, no i czasem z powodu zwykłego lenistwa, albo dana technika da się zastosować w kolczykach a już w bransoletce nie...no powodów by się znalazło kilka.
W każdym razie często podziwiam kilkuczęściowe komplety, bo to dużo pracy i spory projekt wymagający skupienia na kilka dni. Może jeszcze nie dojrzałam?
zaczynam się zastanawiać czy aby nie wyjąć kilku bluzek i uszyć biżuterii konkretnie do nich, by mieć problem dobierania biżuterii z głowy.
Ciekawa jestem jak Wy to robicie ze swoją biżuterią?
Macie problem z dopełnieniem stroju, jak ja?
Czy byłyście mądrzejsze stworzyłyście już biżuterię dopasowaną do swoich strojów?
No i ciekawa jestem czy przyznacie się ile macie biżuterii na stanie - tej koralikowej, swojego autorstwa? ;-)

Wydaje mi się, że ze względu na fakt, że tworzenie biżuterii jest moją/twoją pasją, nie muszę się ograniczać lub wstydzić lub oceniać czy moje zasoby są za duże czy za małe. Uważam, że  mogę jej mieć ( i Ty też możesz) tyle ile zechcę. A jeśli ktoś myśli, że jakoś wyjątkowo dziś się chwalę, to myślę, że cała blogosfera rękodzielnicza na tym bazuje, "chwalimy się" że nam się udało, że coś osiągnęłyśmy, coś wymyśliłyśmy, coś stworzyłyśmy. Dlatego zachęcając do otwartości i dyskusji, myślę że nie wyważam żadnych zabarykadowanych drzwi, prawda?

czwartek, 14 lipca 2016

Szmaragdowa elegancja czy stare złoto?

Szyłam ten szmaragdowy wisiorek z myślą o mamie, na Dzień Matki...chciałam jakoś zawrzeć w nim dużo wdzięczności, jaką mam dla mojej mamy. I czuję że mi się to udało;-) Ale wprawdzie mama ze dwa dni ponosiła go na szyi, ale jednak okazało się, że bardziej spodobał jej się skromniejszy wisiorek, a ten został się mnie;-) Z czego oczywiście jestem i tak bardzo zadowolona;-) 
Grunt, że mama wyjechała zadowolona z prezentu;-))
Wzór autorski.





A poniżej kolejne słoneczko, tym razem w kolorach starego złota;-)




Dziękuję bardzo za miłe komentarze pod ostatnim postem;-)

sobota, 2 lipca 2016

Twisted triangle, czyli jak osiągam kolejne stopnie wtajemniczenia

Podziwiałam od dawne prace tego typu, ale wciąż wydawało mi się to zbyt trudne, zbyt pracochłonne, no i jak patrzyłam na tutorial to myślałam, że zbyt skomplikowany.... 
A pewnego dnia miałam dość czasu i chęci by się jeszcze raz przyjrzeć tutorialowi Tu i podjąć wyzwanie rzucone samej sobie. 
Okazało się, że nagle zdjęcia nie były już tak niejasne i po raz pierwszy pomyślałam , że dam sobie radę! No i dałam! Pierwsza część w sumie poszła gładko, do drugiej musiałam postarać się o koraliki delica, bo te co miałam były na wykończeniu, ale gdy pokonałam tą drobną przeszkodę... to powstała druga część. No, a potem była godzina maksymalnego skupienia, ponieważ postanowiłam zszyć obie części. Przydały się wcześniejsze doświadczenia z zszywaniem bransoletek Cellini, ale twisted triangle jest jeszcze trudniejszy do połączenia w jedno. Mimo wszystkich trudności: udało się!!!
Radość moja jest tym większa, że pokonałam swoje obawy i po prostu dałam radę zrobić ten wzór do końca tak jak w tutorialu.
Dlatego z dumą pokazuję Wam najtrudniejszą biżuterię jaką do tej pory wykonałam;-))

Niedawno słyszałam lub czytałam takie zdanie, że rękodzielnika ograniczają tylko własne ograniczenia/lęki/obawy.... coś w tym jest, prawda?






A teraz udaję się na wyczekiwane wakacje, urlop znaczy się;-))
pozdrawiam serdecznie i słonecznie;-)