Drogi Gościu, jest mi bardzo miło, że do mnie zaglądasz, uszczęśliwisz mnie jeszcze bardziej, jeśli pod postacią komentarza wyrazisz swoją opinię o tym, co tu zobaczyłeś:)

Bardzo serdecznie witam nowych Obserwatorów oraz pięknie dziękuję za miłe komentarze;-)

wtorek, 22 marca 2016

Jak to jest tak na prawdę?

Niedawno odbywała się w Warszawie wystawa Warsaw Mineral Expo na której miałam okazję znowu zachwycać się przepięknymi dziełami biegłych w koralikowaniu koleżanek. Zebrałam sporo ulotek i wizytówek, aby odwiedzić ciekawe strony koralikowe. 
Na jednym  blogu, u  Seal-Art,  miałam okazję skomentować trochę post wzburzonej rękodzielniczki. Wyszła z tego na tyle fajna dyskusja, że postanowiłam ją odrobinę zredagować i opublikować u siebie (oczywiście za zgodą autorki bloga).
Może poznam jeszcze inne spojrzenia i perspektywy koleżanek? Może coś fajnego się w komentarzach nam urodzi? 
Dlatego serdecznie zapraszam do komentowania i dyskutowania;-)


- “Niedawno byłam wystawcą ma dużych targach biżuterii  w stolicy. Siedząc tam wiele godzin zastanawiałam się nad odpowiedzią na jedno pytanie:  Dlaczego nasze, polskie kobiety kochają obwieszać się tandetą? Biżuterię artystyczną traktują jak dzieła sztuki z muzeum, na które można popatrzeć, ale nie nosić. Stoją przy stoisku, zachwycają się i nijak się to nie przekłada na chęć nabycia, noszenia i posiadania czegoś wyjątkowego”.

- “Ale popatrz na to z  drugiej strony. Przeciętna kobieta nie potrzebuje do pracy założyć kolii ani unikatowej bransoletki. Często trzeba założyć coś dużo skromniejszego, bo tego wymaga okazja i jej  ubiór. Jeśli mam skromne okazje to nie jest mi potrzebna artystyczna biżuteria. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia. Lubię koralikowanie i szyję dużo, ale właśnie coś, co mogę założyć na co dzień. Bo wtedy mogę cieszyć oczy swoje codziennie. Wiesz...Często zastanawiam się, widząc jakąś piękną kolię, którą podziwiam, kiedy doczekałaby się okazji żeby ją założyć?!  Nie umiem czasem dostrzec w przyszłości takiej okazji, wiec nie kupuję i nie szyję kolii czy pracochłonnych naszyjników. Ale nie znaczy, że nie noszę się artystycznie i że noszę tandetę na co dzień.” 


- “Ależ właśnie! Nie nosisz tandety, bo nosisz ręcznie robioną, swoją, koralikową biżuterię. Jest estetyczna i dopracowana. Fakt, że ma skromną formę, nie wyklucza jej z dziedziny 'artystycznej'. Tu właśnie chodzi nie o formę, a o rodzaj. Ja również na co dzień wybieram skromne i proste formy. Delikatne i raczej mało zauważalne. To trochę tak, że nasza biżuteria wyraża nas same. Moją biżuterię opisuję jako: "biżuteria dla pewnych siebie, kolorowych kobiet z pasją." Całe sedno tego motta, to opis kobiety, którą sama chciałabym być, a umówmy się - poza pasją, niestety nie jestem:) W biżuterii też, jak każdy artysta w swoim dziele wyrażam to, jaką kobietą chciałabym być: odważną, przebojową… Może tu właśnie leży sedno problemu. My, polskie kobiety, w większości toniemy na co dzień w garach, praniu, prasowaniu, dzieciach i tysiącach innych aktywności, raczej średnio skłaniających do skupiania się na sobie i swojej kobiecości. O okazjach do noszenia się okazale faktycznie lepiej nie wspominać… To jest nasza codzienność i nasze realia. Większość Polek faktycznie nawet chyba nie jest w stanie wyobrazić sobie siebie beztroskiej, barwnej i skupionymi na sobie - a z tym kojarzy się nasza biżuteria.  Przykre to, ale jakże prawdziwe. Jednak skoro my możemy sięgnąć po coś innego, niż osławione zawieszki celebrytki, one też by mogły.”


- “Jeżeli realia Polek są takie a nie inne, o czym wspomniałaś i masz świadomość, to jak możesz oczekiwać, że przy Twoim stoisku przekroczą same siebie i zrozumieją co chcesz im przekazać swoimi artystycznymi wizjami?”
- “No tak…”
- “Broń Boże nie chcę Cię urazić. Ja zawsze podziwiam wielogodzinne prace, ciekawe i niesamowite, ale sama takich nie szyję. Głównie dlatego, że kiedyś usiadłam i zastanowiłam się do kogo jestem w stanie dotrzeć, jakie klientki zobaczą moje prace. Kiedy sobie odpowiedziałam na to pytanie, to dlatego skupiam się na małych formach, bo wiem,  że taka biżuteria szybciej znajdzie klientkę niż piękna kolia. Sens tworzenia kolii też oczywiście jest, właśnie jako dzieło sztuki, jako wyzwanie, jako chęć spełnienia swoich wizji. Ale trzeba mieć świadomość, że taka kolia może wiele lat czekać albo na właścicielkę albo na okazję. Taka świadomość pomaga ten temat ogarnąć lub nawet zniwelować frustrację. Nie mam dla Ciebie gotowych recept, co  powinnaś robić, szyć, czy wystawiać się... Ja tylko dzielę się swoimi refleksjami, dzięki którym się nie frustruję przy jednoczesnym realizowaniu pasji. Wierzę, że przy swoim talencie znajdziesz dobry dla siebie sposób realizacji pasji, aby było to źródło radości i satysfakcji.”


- “ Otóż, trochę się nie rozumiemy. Ja nie tworzę, żeby trafiać do kogokolwiek. Ja tworzę z potrzeby pasji i serca. Wiem też, że moja praca jednak znajduje uznanie, zachwyt i odbiorców. Są w mojej 'karierze' prace wyjątkowo 'strojne' i wymyślne, które nie doczekały się nawet publikacji w butikach internetowych, bo od razu znalazły nabywcę na pierwszych targach, na których były wystawiane. Nie frustruje mnie to że nie umiem 'wymyślić' czym by tu przyciągnąć klientelę, a fakt że moja i podobne twórczości, mają w naszym kraju tak niewielu odbiorców. Dla i pod klientów tworzą chałturnicy i firmy jubilerskie. Artyści jakiejkolwiek dziedziny tworzą z potrzeby serca. To, co boli to fakt, że z tego serca i pasji wyżyć się nie da. Nie chciałabym, żebyś poczuła się urażona kwestią “pod klienta”. Miałam tu na myśli masówki, a nie twórczość artystyczną w jakiejkolwiek odsłonie czy formie.”


- “Nie obawiaj się,  nie czuję się urażona, bo mimo że znam swoje klientki, to nie czuję się rzemieślnikiem, który zrobi wszystko na zamówienie. A frustracja związana z ceną, wartością i znalezieniem klienta, który doceni naszą pasję i artyzm - chyba jest wpisana w to czym się zajmujemy. Cieszę się z naszej rozmowy. Pozdrawiam serdecznie"

środa, 16 marca 2016

Chloe - wisiorek

Tego dnia, prułam kilka prac pod rząd, miałam poczucie straconego czasu i niezadowolenia z siebie samej, że nie wiem czego chcę.
 Ostatnia próba obszycia małego rivoli przyniosła taki oto wisiorek. 

(Nie mam węchu, więc nie kojarzy mi się z perfumami znanej marki)
Ja  bardzo lubię imię Chloe, dlatego tak nazwałam to maleństwo.

A Wy mi powiedzcie, czy mu pasuje to imię?





czwartek, 10 marca 2016

Wiosenne wisiorki

Powstały w ciągu dwóch dni, pod wpływem niezwykłego przypływu weny, więc znajdą się w jednym poście.
Może moje wisiorki są nie dość strojne, nie dość skomplikowane w formie,
może nie dość ....   (wstaw sobie przymiotnik). 

Ale szyjąc kieruję się zasadą skromnej, klasycznej elegancji, zasadą wewnętrznej harmonii kompozycji oraz własną chęcią noszenia takiej biżuterii na co dzień.
 Proponuję kobietom coś na tyle małego, ale jednocześnie artystycznego, aby mogły codziennie cieszyć oko i czuć się wyjątkowe. Ręcznie szyta biżuteria daje kobiecie poczucie- wyjątkowości i unikalności - bo najczęściej taka jest to biżuteria.
Mam nadzieję, że moje propozycje wiosennych wisiorków przypadną Wam do gustu;-)



1. Samurie 



2. Rodania


3. Cherifa


4. Cynaria



Który Wam się podoba najbardziej?

sobota, 5 marca 2016

Zielono mi...czyli czekam na wiosnę

Czy tytuł trzeba rozwijać?!
chyba nie...

Tym razem muszę Wam się przyznać, że wisior robi na tyle duże wrażenie na moim dekolcie, że ciagle zbieram komplementy;-))




środa, 2 marca 2016

Maleńki kwiatuszek

Wypatrzyłam na YouTube ciekawy tutorial, od razu uszyłam mały wisiorek dla córki (- ciekawe, że dostałam te koraliki jako gratis w jakimś sklepie i dokładnie w ilości potrzebnej do wykonania jednego wisiorka;-)) Postanowiłam się tym odkryciem z Wami podzielić, bo pewnie niejedno serce i oczy zdobędzie;-))





Domówiłam koraliki, tym razem fioletowe, bazując nadal na tutorialu w efekcie powstały jeszcze kolczyki.
Według mnie bardzo eleganckie;-)